Details
Wywiad Doroty Sosnowskiej z Beatą Sekuła - Refleksologiem część 1.
Details
Wywiad Doroty Sosnowskiej z Beatą Sekuła - Refleksologiem część 1.
Comment
Wywiad Doroty Sosnowskiej z Beatą Sekuła - Refleksologiem część 1.
This is a radio show about natural health and holistic therapies. The guest, Beata, is a reflexologist and face therapist. She shares her personal journey into reflexology and how it helped her after suffering a brain stroke. She emphasizes that reflexology is not an alternative medicine but a touch therapy that can benefit everyone. She also talks about her academic background and career in corporate management before discovering reflexology. Beata explains how she overcame skepticism and doubts through continuous learning and attending courses abroad. She highlights the importance of intuition in choosing teachers and shares her experience with a brain stroke and how it deepened her understanding of reflexology. She concludes by mentioning that the timing and circumstances of each person's health journey can vary, making it difficult to give general advice on stroke prevention. ♫♫♫ Witam serdecznie słuchaczy Polish Voice FM, nazywam się Dorota Sosnowska i dzisiaj poprowadzę cykliczną audycję pt. Powrót do natury związaną z szeroko pojętym zdrowiem. Audycja jest nagrywana i będzie opublikowana w całości lub w części na antenie radia Polish Voice FM i w naszych mediach społecznościowych. Redakcja Polish Voice FM zastrzega, że niniejsza audycja i tematy, które tutaj poruszamy, nie mają charakteru porady medycznej. Dodajemy informacje ogólne i nasze opinie. Jeżeli słuchacze takowej porady potrzebują, prosimy o skontaktowanie się z lekarzem. Moim dzisiejszym gościem jest Beata Sekuła z Warszawy. Dzień dobry. Dzień dobry. Dzisiejsza audycja nosi tytuł i można ją potraktować jako wstęp do tego tematu. Ja będę odgrywała rolę osoby, która powiedzmy, że nic nie wie i chce się dowiedzieć. Na początku chciałabym przedstawić naszego gościa, czyli Beatę Sekułę. Beata jest refleksolożką i terapeutką twarzy, autorką podręcznika do terapii twarzy i twórczynią drepoterapii, czyli wielowarstwowej terapii twarzy. Akurat w styczniu minęło 21 lat, od kiedy zajmuję się refleksologią jako terapeuta i mentor. Z Beatą można nawiązać kontakt przez portal tematyczny na Facebooku Z Miłości do Refleksologii. Portal ten skupia największą ilość miłośników refleksologii. Na pewno warto. Ja czytałam Twój biogram, jest długi. Widziałam też, że udzielałaś wielu wywiadów dla mediów. Co jeszcze mógłabyś dopowiedzieć do tego krótkiego wstępu o Tobie? Jeszcze tylko uzupełnię, że portal na Facebooku czy strona na Facebooku Z Miłości do Refleksologii skupia największą ilość miłośników refleksologii na świecie, a nie tylko w Polsce. Jest to taki portal, który istnieje już bardzo długo, spełnia specyficzną misję, bo my edukujemy na temat refleksologii i jej dobroczynnego działania. W jakiś sposób naturalny i organiczny zasłużyliśmy sobie na ogromną ilość obserwujących. Co mogę o sobie powiedzieć? Ja się wywodzę ze środowiska akademickiego, bo jestem po studiach pielęgniarskich. Nigdy nie sądziłam, że zwiążę się z medycyną naturalną i że poteż w moim życiu odegra ogromną rolę, bo ja nie tylko jestem terapeuta czy uczę, ale też doznałam tego niezwykłego działania refleksologii na sobie, jak niestety przytrafił mi się lata temu udar w pniu mózgu i tutaj moja ukochana medycyna akademicka niewiele mogła mi pomóc. Tak że też mam to tak zwane twardogłowe podejście do medycyny akademickiej i w momencie, kiedy refleksologia pojawiła się w moim życiu, to mogę powiedzieć, że byłam najbardziej sceptyczną osobą z grupy, że podważałam pewne treści, a potem lata później w miarę doświadczania refleksologii, w miarę tego, co się ze mną zadziało pod wpływem refleksologii po ciężkiej chorobie czy podczas ciężkiej choroby neurologicznej, powoli i powoli zaczęłam odkrywać na własnym ciele, co to jest refleksologia, jakie ma działanie. Bo tak jak mówię, nawet jak byłam terapeutą i jak uczyłam refleksologii, to cały czas był we mnie pewien sceptycyzm i pewne niezrozumienie, co ja tak naprawdę robię, bo tu wywodzę się z takiego środowiska, a tutaj weszłam w zupełnie coś innego, niby coś, co jest alternatywą, jakąś paramedycyną, a to nie jest prawda. Refleksologia nie jest żadną alternatywą, nie jest żadną paramedycyną. Jest to po prostu medycyna dotyku, która znajduje swoje zastosowanie właściwie w życiu każdego człowieka. I moim zdaniem powinna to być taka dziedzina, która jest szeroko propagowana, bo jest bezpieczna, naturalna, ekologiczna, holistyczna, bo jest to taki dotyk, który nawzajem każdy człowiek w domu mógłby siebie obdarowywać, w przedszkolu, w szkole. Więc ja zajmuję się takim odczarowywaniem refleksologii i czynieniem z niej czegoś naturalnego, ale wcale nie alternatywnego. Powiedziałaś dwie bardzo ciekawe rzeczy teraz. Pierwsza, że byłaś bardzo sceptyczna, a jednak jesteś chyba, no nie wiem, jedną z najbardziej znanych osób w Polsce od refleksologii, z tego co się orientuję, bo zajmuję się tym już 21 lat. I bardzo mnie interesuje, jak to się stało, kto przedstawił Tobie refleksologię i jak to się stało, że Ty zaczęłaś nabierać zaufania do tej metody i powiedziałaś, że o swoim doświadczeniu osobistym, czyli o udarze, jestem bardzo ciekawa, jak to może pomóc ludziom po udarze, bo ja się spotykam też z ludźmi po udarze zawodowo, więc jestem bardzo ciekawa dowiedzieć się tego od Ciebie. Czy mogłabyś nam coś powiedzieć więcej? Już powiedziałam o tym moim backgroundzie akademickim. Nie wspomniałam tego, że byłam też tak zwanym szczurem korporacyjnym i kochałam swoją pracę i byłam bardzo obdana temu, co robiłam, czyli tak naprawdę zarządzaniu, bo moje studia oprócz pielęgniarstwa uczyły mnie zarządzania, też mam profesjonalne wykształcenie pedagogiczne, ale tuż po studiach zainteresowało mnie właśnie zarządzanie różnego typu placówkami i w ten sposób trafiłam do korporacji i myślałam, że to będzie spełnienie moich marzeń, ale okazało się, że czynnik ludzki w korporacji to jest jakiś tryb w maszynie i w momencie, kiedy moja firma została przejęta przez drugą, ja się stałam zbędnym kołem i powiedziano mi, że niestety, ale muszą mnie zwolnić. No i cóż, pierwsze co natrafiłam po tym zwolnieniu, to było ogłoszenie w popularnej gazecie, że jest kurs refleksologii stóp i że to pierwszy taki profesjonalny kurs w Polsce pewnej szkoły, która wtedy akurat zaczynała też tutaj działać na naszym rynku i ja sobie pomyślałam, a co mi szkodzi. Pójdę na ten kurs, znalazłam się w takiej grupie dwunastu osób, nazywano nas wtedy dwunastoma apostołami i tej metody i tak jak mówię, ja w ciszy byłam największym sceptykiem, bo oni wydawali się, że znali metodę, że ją już kochali, że już wiedzą o co w tym wszystkim chodzi, a ja właśnie jako osoba z wykształceniem akademickim to tak świetnie podchodziłam do tych treści, do jakichś tam meridianów, kanałów energetycznych, do tych wszystkich takich tłumaczeń, które z mojego punktu widzenia nie były dla mnie jasne. Poza tym, jak zaczynałam kurs, to miałam 32 lata, byłam osobą zdrową, sprawną, wysportowaną, więc jakie wrażenie refleksologia stóp może zrobić na kimś zdrowym? Komu nic nie potrzeba, kto nie ma żadnych problemów, kto jest w kwiecie życia. No i cóż, muszę powiedzieć, że mimo tych wszystkich wątpliwości ja bardzo szybko opanowałam umiejętności manualne. Na studiach medycznych nauczyłam się tego, że ja potrafię opanować pomięciowo każdy tekst, w ogóle nie pytając ile tego jest, tylko na kiedy to ma być. Więc z refleksologią stóp zrobiłam tak samo. Postanowiłam się jej nauczyć, fantastycznie zdałam egzamin, za chwilę zaproszono mnie do pracy w tej szkole refleksologii stóp, ale dla mnie to było mało, bo ciągle miałam wątpliwości. Zadawałam pytania swojemu nauczycielowi, jak ta refleksologia działa, jak meridiany, kanały energetyczne, ale to trochę za mało dla mnie, żeby sobie wytłumaczyć jak to jest, bo ja jednak opieram się na anatomii fizycznej, a nie na anatomii energetycznej. I wtedy często słyszałam od różnych nauczycieli, którzy pojawiali się na mojej drodze, że to daje dziwne pytania, że jestem upierdliwa jak psza po deszczu. Nawet tak się zdarzyło kiedyś. I ja nauczyłam się nie zadawać pytań, no bo już widziałam, że one budzą jakąś taką dziwną agresję, ale nauczyłam się słuchać. No i zaczęłam wyjeżdżać na różne kursy za granicę do różnych nauczycieli. To były jeszcze takie czasy, kiedy jak komputer łączył się z serwerem, to on robił takie dziwne dźwięki. Ale już wtedy pojawiało się mnóstwo różnych opcji studiowania refleksologii za granicą. I ja sobie pomyślałam, że skoro mam zasoby po pracy korporacyjnej, to mogę jechać i uczyć się u różnych osób. Natomiast u żadnej z tych osób nie... Wyjechałaś z Polski, tak, żeby robić kursy? Tak, wyjechałam z Polski i uczyłam się m.in. w Barcelonie, w Wielkiej Brytanii, w Nowym Jorku, w Portugalii. Zresztą wyjeżdżałam też na różne konferencje refleksologiczne, żeby poznawać tych ludzi, żeby mogła zobaczyć na takiej małej wizytówce, na prezentacji, którą prowadzili, czy oni są po prostu dla mnie. Tak sobie wybierałam nauczycieli i to było bardzo intuicyjne. Przez najbliższe pięć lat po ukończeniu mojego pierwszego kursu refleksologii stóp ja nie znalazłam nikogo takiego, kto by odpowiedział mi na moje różne pytania. A tych wątpliwości i tych pytań było naprawdę mnóstwo. Przecież to wszystko się zmieniło wtedy, kiedy doznałam udaru mózgu. Wtedy, kiedy powiedziano mi, że umrę i że tak naprawdę nic nie będzie. Że jeżeli nie umrę, to umrę w mózgu inwalidzkim. To wtedy przyszło pewne rozumienie refleksologii, czym ona tak naprawdę jest. Powiedziałaś, że kiedy przystępowałaś do nauki refleksologii, byłaś zdrową osobą, nic się nie było. I tutaj za jakiś czas nagle zdarzył się udar. Tak, pięć lat później. Ja zaczęłam swój rozwój w refleksologii w 2003 roku, a w 2008 roku doznałam udaru w pniu mózgu. To jednego z najcięższych... To jest też bardzo ciekawa rzecz, bo dużo osób, które o sobie myślą, jestem zdrowy, jestem zdrowa, a tutaj nagle takie wydarzenie. I to w tak młodym wieku. Tak. Ja myślałam, że jestem wszechmocna. No właśnie. I to też powinno być takie wiatro zimne w głowie, żeby sobie zdać sprawę jednak, że tutaj czujemy się zdrowi, ale coś w środku się może dziać nie tak. Tak. Jakbyś powiedziała takim osobom, żeby je przestrzec? Co można robić, żeby się ustrzec udarów? To jest bardzo ciężkie pytanie, dlatego że ja tu musiałabym opowiedzieć swoją personalną historię. A mój udar akurat zdarzył się po osteopatii, którą miałam wykonywaną na szyi, po tak zwanych dźwigniach. Muszę też powiedzieć, że byłam pół roku po urodzeniu dziecka i zaczęła mnie po prostu bardzo boleć głowa. I pierwsze co zrobiłam, to poszłam do osteopaty, bo pomyślałam sobie, że pewnie tutaj tkwią jakieś problemy. Nie miałam wtedy takiej wiedzy, która by wskazywała na to, że są pewne zabiegi medyczne, są pewne nawet sporty, są pewne aktywności, które sprzyjają urazowości pnia mózgu. I teraz ta urazowość pnia mózgu, ona się nie zdarza wszystkim, tylko ona zdarza się w określonym momencie naszego stanu biodynamicznego. A nasz stan biodynamiczny to nic innego jak zdrowie. Ono się zmienia dość, że z godziny na godzinę. To zmienia się pod wpływem różnych czynników. Ja byłam po porodzie. Rodziłam już jako tak zwana stara matka siłami natury. Poród był bardzo długi. Był to dla mnie ogromny wysiłek. Prawdopodobnie ja się nie zregenerowałam odpowiednio. Natomiast zabiegi osteopatii, zwłaszcza jeżeli dotyczą tutaj szyi i kręgosłupa szyjnego, mogą się zakończyć w ten sposób. Tak może się też zakończyć wypadek typu smagnięcie biczem gdzieś w samochodzie, kiedy ktoś nas uderza od tyłu i głowa idzie do przodu, do tyłu i znowu do przodu. Tak się kończy jazda na nartach czasami, bo tam też są duże przeciążenia głowy i szyi i my naprawdę nie znamy dnia i godziny. Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że no cóż, ja miałam udar po osteopatii czy po jakimś zabiegu kręgarskim, to ja bym powiedziała, że to jest niemożliwe. Mnie to w ogóle nie dotyczy i wiele osób, z którymi rozmawiam nawet o moim doświadczeniu też mówią, że ich to nie dotyczy. Oni sobie robili takie zabiegi 100 razy i tylko gdyby ludzie mieli umiejętność łączenia przyczyn ze skutkami. My tego nie mamy w życiu. My nie wiemy co się zadzieje tutaj i co będzie rezultatem tego wydarzenia w przyszłości. Dlatego, że udary mózgu pourazowe, one się zdarzają nie tuż po. Bo ja miałam kilka zabiegów wykonanych, po ostatnim zabiegu potwornie bolała mnie głowa. Ja już nie mogłam tego wytrzymać, bo ból trwał przez tydzień, przez 24 godziny. Ja byłam u neurologa, on mi powiedział, że trzeba zrobić rezonans i ten ból rozładował się potem właśnie udarem. Więc ja bym powiedziała tak, znam swój udar, znam jego przyczynę, więc powiem proszę nie dotykać kręgosłupa szyjnego. Tu są możliwe tylko miękkie manipulacje. I uważajcie na wypadki komunikacyjne, po wypadkach na nartach czy właśnie komunikacyjnych, czy nawet kolejką górską. Jak dzieje się coś takiego, że wam mocno głowa poleci do przodu, do tyłu, jest to smagnięcie biczem, to od razu po prostu do lekarza. A reszta, no cóż, przyczyn udarów jest tak wiele i one są tak bardzo, powiedziałabym, skompilowane ze sobą. I jeszcze na dodatek nakładają się właśnie na ten nasz np. słabszy stan biodynamiczny, że my nigdy nie wiemy co się dzieje, czy co się zadzieje z tego powodu. Ja bym powiedziała, że coraz więcej młodych ludzi cierpi na nadciśnienie tętnicze. I to jest też taka kwestia, która u wielu osób kończy się udarem. Tak naprawdę to co 7 minut w Polsce ktoś będzie miał udar. Także te statystyki są zapierważające i coraz młodsi ludzie niestety chorują na udary. No i jeszcze środki antykoncepcyjne podawane dziewczynom trochę jak cukierki. Aha, chcesz zapobiegać ciąży, więc podam Ci środki antykoncepcyjne. Ale tutaj dziewczyny powinny na pewno robić sobie badania parametrów krwi i to w jaki sposób ewentualnie te parametry zmieniają się po środkach antykoncepcyjnych. Jak wyglądała Twoja sprawność po udarze i jak połączyłaś to, że refleksologia może Ci pomóc po udarze? Ja byłam sparaliżowana, jak to się mówi w sposób skrzyżowany. Udar miałam w prawej części pnia mózgu na wysokości opuszki. Sparaliżowaną miałam prawą stronę twarzy i lewą stronę ciała, czyli sparaliżowaną ruchowo i czuciowo. Oczywiście nie mogłam chodzić, nie mogłam siedzieć, nosiłam pieluchę, miałam problemy z widzeniem, z połykaniem, z mówieniem. Zupełnie wyłączył mi się prąd w organizmie, czyli nawet te członki, które były, że tak powiem, sprawne, nie miały szansy na poruszanie się. Dlatego, że w momencie, kiedy udar uderza w pień mózgu i tam, gdzie mnie uderzył, to tam jest generator energii dla całego ciała. Ręki nie mogłaś podnieść? Nie no, lewą rękę i prawą nogę, przepraszam, całą lewą część ciała miałam sparaliżowaną. W ogóle nie czułam, nie ruszałam. I całą prawą połowę twarzy. Dlatego, że miałam centralnie i mam centralnie uszkodzony nerw twarzowy i nerw trójdzielny. Natomiast nie miałam sparaliżowanej lewej części twarzy i prawej części ciała, ale nie mogłam nimi ruszać ze względu na totalny upadek sił. Więc położono mnie do łóżka i powiedziano mi, że mam właściwie 24 godziny na pożegnanie się z rodziną. Dlatego, że jest to ciężkie uszkodzenie mózgu na poziomie elementów czy struktur, które odpowiadają za przewodnictwo nerwowe. Od głowy do reszty ciała to jedna rzecz. Na poziomie struktur, które odpowiadają za oddech i pracę serca i ciśnienie tętnicze. No i niestety w takich sytuacjach większość ludzi nie przeżywa. To co było mylące to to, że ja nie straciłam przytomności. I tu mi powiedziano, że to jest swoisty fenomen, żeby ktoś przyjął udar w pełni świadomości. A ja go przyjęłam zupełnie bez strachu. Co się stało? Pogotowie do ciebie przyjechało? Jak się szybko przyjęło? Sama wezwałam pogotowie. Coś się działo w mojej głowie. Zrobiło mi się bardzo słabo. Wyprzykowałam się zresztą z córką na basen. Z córką, która miała pół roku. Byłyśmy same w domu i zakręciło mi się w głowie. Zrobiło mi się bardzo słabo. Myślę sobie, że za chwilę zemdleję. Jak będę upadać, to tylko sobie ręce specjalnie podłożę, żeby się gdzieś tutaj nie potłuc. Natomiast nie zemdlałam, nie upadłam, ale w mojej głowie pojawiał się helikopter w ogniu. Ja do tej pory to tak właśnie pamiętam. Rozwijały się zaburzenia czucia wokół ust, w palcach, gdzieś tutaj w uszach, w twarzy. Wiem, że opadła mi prawa część twarzy. Zupełnie mi zjechała. I spadło mi napięcie w głosie, więc zaczęłam mówić jak dziecko. W ostatnim odruchu zadzwoniłam na pogotowie i powiedziałam, wiem, że brzmi jak dziecko, mieszkam tu i tu, jestem po studiach medycznych, dzieje się coś w moim mózgu, mam małe dziecko obok. No i przyjechali. Pamiętam tego pielęgniarza, który tak się nade mną pochylał. On wyglądał jak Bogumił Niechcic z Nocy i Dni. Ja powiedziałam, to jest mój Bogumił, on mnie nie ratuje. A on mi od razu w karcie napisał zawał mózgu. No ale pamiętam go do tej pory. To był po prostu niesamowity pielęgniarz, który patrzył na mnie w taki sposób i tak się mną zajmował, że to było wzruszające. Nawet teraz jak o tym mówię, to co się dzieje. No i cóż, na tym łóżku. Czyli jesteś w szpitalu teraz? Tak, jestem w szpitalu. Mówią mi, że umrę. Co się stało z twoim dzieckiem, jak się zabrali do szpitala? To chyba musieli z dzieckiem zabrać? To też jest ciekawa historia. Nie zabrali mnie z dzieckiem. Dnia poprzedniego spotkałam się z jedną z moich słuchaczek kursu refleksologii. Ja w telefonie miałam tylko jej numer, a telefon był nowy, zmieniany poprzedniego dnia. Więc ja nawet nie znałam jego wielu specyfikacji. I dzwonię do niej i mówię tak, musi mi pani pomóc. Mam pani tylko numer. Musi pani przyjść tutaj, a spotkałyśmy się w domu, gdzie ja nigdy nikogo nie zapraszam do domu, ale ona wtedy przyszła. No i ona się zaopiekowała moim dzieckiem. No i za chwilę już pojawili się moi rodzice, wrócił mój partner, także tak to właśnie wyglądało. W tym razie pięknie się to wszystko ułożyło. Jakaś była opatrzność, która czuwała, że ja to sama wszystko ogarnęłam. Potem na łóżku szpitalnym lekarze nie mieli mi nic do zaproponowania. Tak jak mówię, bardzo szybko postawiono prognozę, że nie przeżyję. Potem powiedziano mi, jak przeżyłam i te statystyki gdzieś tam oszukałam, że będę niepełnosprawna, że będę jeździć na wózku, że nie wróci mi. To jest niemożliwe, żeby wyjść z takiego paraliżu połowicznego, nie wróci mi czucie. Twarz miałam całą zniekształconą, opadnięty kącik ust, nosa, oka. Po prostu to zjeżdża, tak jak budyń, jak ma się uszkodzony nerw trójdzielny i twarzowy, głównie twarzowy nerw ruchowy. To wygląda tak jak pamiętamy na różnych obrazkach, pewnie wszyscy wiedzą jak to może koszmarnie wyglądać. Natomiast ja muszę powiedzieć, że w naszym ciele jest fantastycznie działająca struktura, on nazywa się nerw błędny i on pozwala nam przetrwać najgorsze. I on mnie zamroził tak, że ja czułam w sobie tylko i wyłącznie spokój. Nie było żadnej myśli o śmierci, nie było żadnej obawy, że stanie mi się coś złego. Najważniejsze było to, że moja córka miała opiekę, że ja leżę już pod okiem lekarzy. I oni sobie mogą mówić różne rzeczy, ale ja swoje wiem wewnętrznie, bo to jest jakaś wiedza wewnętrzna, która od nas płynie. I ten nerw trzymał mnie w tym zamrożeniu wiele, wiele miesięcy, albo nawet bym powiedziała wiele lat. I on się potem stał bohaterem głównym mojego najlepszego webinaru właśnie o nerwie błędnym, bo to był moment, kiedy ja się zetknęłam z nim, że tak powiem, twarzą w twarz albo ciałem w ciało. Wypróbowałaś na sobie. Tak, wypróbowałam to na sobie. To czego wcześniej nie dopowiedziałam, to jaka osoba, która ma tylko wiedzę i umiejętności. Nawet ktoś, kto uczy z radością, uczy z entuzjazmem, uczy z pasją, mnie cały czas brakowało doświadczenia i brakowało świadomości tego, co ja robię. Wiedza i umiejętności to jedno, ale świadomość siebie w tym wszystkim, czucie siebie, to jest tak zwane ucieleśnienie wiedzy. I niestety muszę powiedzieć, że udar był dla mnie i ogromnym przekleństwem, ale też był dla mnie ogromnym błogosławieństwem. Nie każdy przeżyje, nie każdy będzie miał szansę obserwować siebie w tak trudnym doświadczeniu. No i nie każdy będzie miał wolę, wiedzę, umiejętności, żeby siebie doświadczać, żeby siebie, że tak powiem, macać, dotykać w tym wszystkim. Bo ja w momencie, kiedy zaczęły mi za jakiś czas wracać siły do tej sprawnej ręki, to ja zaczęłam dotykać i miałam tylko szansę na to, żeby tak naprawdę dotknąć się tylko tej części twarzy, która była sparaliżowana. Do tej nie miałam siły w ogóle, nie sięgała mi ręka. Więc jak już zaczęłam powolutku podnosić rękę do swojej twarzy, to ona mi dawała dziwne odczucia. To było tak, jakbym... Czyli przypadkowo zaczęła się odkrywać? Nie przypadkowo. Ja po jakimś czasie po udarze zaczęłam odczuwać okrutny ból w ciele. Bo nam się wydaje, że udarowcy nie czują bólu. To zależy, która część mózgu jest uszkodzona. Mnie walnęło w tak zwane wzgórze, ono odpowiada za czucie bólu, więc ja do tej pory mam tak zwane bóle fantomowe. Z moimi kończynami nic się nie dzieje, ale mój mózg daje mi ból tam, gdzie chce mi dać ból. Więc te kończyny, które były zajęte paraliżem, no niestety one mnie potwornie bolą. Boli mnie prawa strona twarzy i tak mnie bolało wtedy po udarze i cała lewa strona ciała. Jak mnie tak bolała ta prawa strona twarzy, to ja pomyślałam sobie, że jak zacznę jej dotykać, to może zacznę zmieniać czucie tego bólu. A to jest ból piekący, palący, rozrywający. To jest tak, jakby się miało wrzątek. I to nie na skórze, ale ten wrzątek jest w kościach, jest w strukturach wewnętrznych. No to jest potworne. To jest doświadczenie takie, na które lekarze nie mają leku do tej pory. Nic na to nie działa. Na wszystkie bóle możemy zadziałać, ale ból wzgórzowy jest niemożliwy do opanowania. No i oni mi to wtedy powiedzieli, że no niestety mam ten ból wzgórzowy i on mi zostanie. Ja zaczęłam się dotykać i zaczęłam prosić o pomoc moich słuchaczy. Dobrze, zróbmy teraz przerwę i powrócimy do naszej przerwy. Dobrze, dziękuję. Napisy stworzone przez społeczność Amara.org